Izabela Furdal
Izabela Furdal Tegoroczna absolwentka Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Śpiewająca dziennikarka potwierdzająca regułę: „w małym ciele wielki... głos”. Ostatnio mogliśmy ją podziwiać podczas 4. Letniego Festiwalu Orkiestr Dętych w Mińsku – z Orkiestrą Dęta Miasta Mińsk Mazowiecki zaśpiewała znakomicie dwie piosenki: „Kocham cię życie” z repertuaru Edyty Geppert i „Jutro zaczyna się tu sezon”, przebój Krystyny Prońko. Niespokojny duch, niepoprawna marzycielka i perfekcjonistka, która wszystko, co robi, robi na 150%. Przekonaliśmy się o tym, gdy Iza rozpoczęła pracę w „Strefie”. Bardzo się cieszymy, że jest z nami :) Zawód: dziennikarz.
Pytania opracowała mo Kuchenne dowody zbrodni
W zbrodni doskonałej najważniejsze są szczegóły. Grunt, to nie pominąć żadnej informacji, bo może okazać się kluczową. Nieprzerwana czujność i niezawodny refleks. I nigdy, ale to przenigdy nie bagatelizować ruchów drugiej strony. *** *** Telefon zaufania dla dzieci i młodzieży
Telefon 116 111 działa od listopada 2008 r. To pierwszy ogólnopolski i całkowicie bezpłatny telefon zaufania dla dzieci i młodzieży uruchomiony przez Fundację Dzieci Niczyje (FDN). Linia 116 111 obsługiwana jest przez psychologów i pedagogów, którzy wysłuchują młodych ludzi, rozmawiają o ich problemach, udzielają im wsparcia w sytuacjach kryzysowych. Dzwoniący nie muszą podawać swoich danych, by porozmawiać. Codziennie, w godz. 12-20 konsultanci odbierają telefony od dzieci i młodzieży z całego kraju. Działaniu linii telefonicznej 116 111 towarzyszy również strona internetowa www.116111.pl, która umożliwia młodym osobom zadawanie anonimowych pytań online przez całą dobę. Dzieci i młodzież znajdą na niej także wiele ciekawych informacji w „Strefie wiedzy” oraz filmiki w których znane osoby zachęcają do korzystania z oferty telefonu 116 111.
– Cztery lata temu, uruchamiając bezpłatny numer 116 111 trafiliśmy na ogromną lukę w systemie pomocy dzieciom. Właściwie od pierwszego dnia telefon dzwonił bez przerwy. O tym, że można tu porozmawiać z życzliwym specjalistą, zwierzyć się ze swoich problemów i wspólnie poszukać rozwiązań dzieci dowiedziały się bardzo szybko. To pokazało nam jak bardzo tego rodzaju wsparcie było im potrzebne i jak niezbędne jest dalsze poszerzenie naszej oferty – mówi dr Monika Sajkowska, dyrektor Fundacji Dzieci Niczyje.
Do telefonu zaufania 116 111 dzwonią dzieci z szerokim spektrum problemów. Chcą rozmawiać o codziennych smutkach, kłopotach w szkole, kłótniach z przyjaciółmi i rodzicami. Czasem sięgają po słuchawkę, gdy myślą o samobójstwie, są ofiarami przemocy czy wykorzystywania seksualnego. Szukają przyjaznych dorosłych, którym mogą powierzyć swoje problemy i razem z nimi zastanowić się nad możliwym rozwiązaniami.
– Każdy z odebranych przez nas telefonów to jakieś dziecko i jego historia. Problem, z którym młody człowiek sam sobie nie potrafi poradzić lub nie wie, gdzie szukać pomocy. Pytają nas co zrobić. Ale czasem potrzebują po prostu, żeby ktoś ich wysłuchał – wyjaśnia Lucyna Kicińska, koordynator telefonu zaufania dla dzieci i młodzieży z FDN.
A z jakimi problemami dzwonią młodzi ludzie? Gosia (lat 14) boi się mieszkać ze swoim ojczymem, który przychodzi w nocy do jej pokoju. Wanda (lat 9) boi się podejść do innych dzieci, nawet kiedy ma na to ochotę. Majka (lat 16) nie jest pewna, ale chyba jest w ciąży i boi się o tym powiedzieć rodzicom. Patryk (lat 12) jego koledzy z klasy naśmiewają się z niego na lekcjach i poza szkołą. Renata (lat 14) zastanawia się, czy masturbacja niesie za sobą jakieś konsekwencje. Gosia (lat 15) myśli, że jest za gruba i zmusza się do wymiotów po każdym posiłku, aby nie przytyć.
Jeśli masz problem – nie zwlekaj – zadzwoń pod bezpłatny numer telefonu zaufania 116 111 lub wejdź na stronę internetową www.116111.pl Możesz liczyć na anonimową i fachową pomoc.
Tekst: Izabela Furdal na podstawie materiałów FDN, fot. FDN Nie siedzimy w domu
Jak to powiedział pewien znany ktoś „trzeba kolekcjonować mocne wrażenia”. W jaki sposób? To proste – trzeba wyjść z domu. Zawsze się coś przytrafi. Paru moich znajomych wypowiedziało się na ten temat:
Krzysiek, 15 lat na karku:
Magda, 16 i pół roku: Alek, rocznik 1995: Oprac. Kuba Jonakowski Wyjechali na wakacje wszyscy nasi podopieczni
Perspektywa długiego urlopu oszałamia przede wszystkich nauczycieli. Snują plany nadrabiania zaległości w lekturach i filmach, dalekich spacerach lub przejażdżek rowerowych, odwiedzenia dawno nieodwiedzanych, celebrowania świętego spokoju, ale najczęściej rozpoczynają wakacje nie od poczciwego leżenia na dowolnie wybranym boku, tylko od... remontu. A jeśli nie od remontu, to przynajmniej od generalnych porządków w domu i zagrodzie (czytaj: ogródku). Proszę zwrócić uwagę, jak wiele pań myje okna na początku wakacji – to właśnie nauczycielki. A kiedy już pomalują ściany, wygonią wszystkie koty spod mebli i wszystkie krety z grządek okazuje się, że z wysiłku kark boli, a do drzwi puka smętny wrzesień. Szczęśliwi rodzice pakują swoje pociechy do walizek i podrzucają babciom, opiekunom na koloniach, obozach, szkółkach przetrwania. Nareszcie odpoczną od codziennej walki z czasem ujętym w sztywny harmonogram – dodatkowe lekcje języka obcego, zajęcia szachowe, warcabowe, nauka gry na pianinie, gitarze, treningi karate, taekwon-do, piłki nożnej, taniec, teatr, chór, konie (o czym zapomniałam, Drodzy Rodzice?). Istny kołowrotek spięty jakimś cudem w niekończący się łańcuch dowózek i przywózek. Nareszcie. I na paliwie zaoszczędzi budżet domowy. Same korzyści. Tylko czy aby dziecku na tych koloniach nie stanie się żadna krzywda? Tyle się słyszy o różnych wypadkach, utonięciach, poparzeniach, zatruciach, molestowaniach... Czy nie będzie mu za zimno, za gorąco, za mokro, za sucho? Nie będzie głodowało? Przejadało się? Chorowało? Nie będą mu inne dzieci dokuczały? I pojawia się cała seria zmartwień na wyrost, puchnących jak balon i burzących spokój letniego wieczoru we dwoje. Nie cieszy zapach maciejki ani perspektywa długo odkładanego wyjazdu do teatru.
Drodzy Dorośli, życzę Wam wytrwałości, cierpliwości i wyrozumiałości w tych trudnych chwilach. Proszę się nie martwić, wakacje miną jak z bicza trzasł, a wówczas wszystko powróci do normy. Damy radę!
Szansa dla przyszłych biznesmenów
Asia i Kuba wyjechali do Bolesławca za pośrednictwem Studium Języków Obcych (SJO). W Bolesławcu Business Week odbywa się już od kilku lat. Językiem wykładowym programu jest angielski (tak samo będzie w Mińsku). Warsztaty są autorskim programem fundacji Washington Business Week ze stanu Washington, ich celem jest pokazanie młodym ludziom praktycznych działań w biznesie, rozwijanie umiejętności przywódczych, wykazywanie własnej inicjatywy, przygotowanie do prowadzenia kariery, rozwijanie umiejętności realizacji zadań w miejscu pracy, zarządzanie czasem, zasobami, pieniędzmi, rozwijanie umiejętności pracy zespołowej, stosowanie burzy mózgów i innych technik dążenia do realizacji biznesowych celów. Uczestnicy warsztatów będą pracować w 12-osobowych grupach – mentorem każdej z nich będzie amerykański wykładowca. Tematyka spotkań i wykładów to: przedsiębiorczość (kreatywność i innowacja, gotowość do podejmowania ryzyka), zarządzanie marketingiem w projekcie, globalny biznes, sprzedaż, przywództwo. Członkowie poszczególnych zespołów stworzą własne firmy i wymyślą własny produkt, opracują biznesplan i stworzą strategię marketingową, będą podejmować decyzje biznesowe i sprawdzą, jak wpływają one na firmę i pracowników. Dla młodych ludzi Business Week to niesamowita przygoda oraz solidna porcja wiedzy, która na pewno przyda się im w przyszłości, gdy będą rozpoczynać karierę zawodową. Dzieci w sieci
młodzieży na całym świecie decyduje fakt, że jest on platformą do nauki, twórczości, komunikacji Obok wszelkich niepodważalnych zalet internetu, wiążą się z nim również poważne zagrożenia. Byliśmy miesiąc w Ameryce
Miesiąc życia w Ameryce i kilka miesięcy wcześniejszych przygotowań w Polsce. Tak w kilku słowach można podsumować nasze życie w ciągu ostatniego pół roku. Inspiracją było dla nas stwierdzenie, że marzeniom należy pomagać. I tak właśnie postanowiliśmy zrobić. Jeszcze w Mińsku: godziny spotkań, długie przygotowania, jednocześnie stres i podekscytowanie. 14 stycznia ostatnie uściski z rodzicami na lotnisku. Potem długi lot: kilkanaście godzin w samolocie z przesiadką w Amsterdamie.
Wokół „nowego” orzełka
Jaka już zdążyła rozpętać się burza wokół orzełka. Nawet Anglicy pisali o tym wzmianki w gazetach. A jak cała Polska (i nie tylko) o tym mówi, to i ja dorzucę swoje trzy grosze (albo lepiej dwa, żeby nie było za dużo szumu). Nawet żeńska część mojej rodziny, która nie udziela się w kibicowaniu, nie popierała nowych koszulek. Wszyscy wiemy o co chodzi - dajmy więc panu prezesowi zarobić. Biedak zasługuje na to, poświęca się dla kadry, jeździ po świecie i jeszcze musi spotykać się z Platinim i innymi. To jest wielka odpowiedzialność. Pan prezes poprzez zmianę loga na koszulkach chciał podwyższyć dochody związku. Pieniędzy nigdy za mało. Przecież za co finansować obozy przygotowawcze kadry, wyjazdy zagraniczne, itp.? Kasa sama się nie znajdzie. Umiejętności marketingowe, jak po studiach na zarządzaniu. Zauważmy nowoczesność poczynań PZPN. Nowy design loga,w którym notabene orzełek jest. Jakiż on piękny i nowoczesny, wkomponowany w piłkę, ze złotymi wstawkami. Normalnie-cud miód! Tylko trzeba nowy logotyp rozpropagować. To następny argument za wrzuceniem go na stroje reprezentacji. Tak naprawdę nikt nie przejął się zmianą loga PZPN na nowe. Logicznie, milczenie oznacza zgodę. Wszystkim się podoba,no to hop – wrzućmy go na koszulki! Kto by pomyślał, że kibice zaprotestują. Przecież nikt nie zgłaszał sprzeciwu. Zabezpieczając się, PZPN przeprowadził konsultacje telefoniczne z kibicami, dziennikarzami i innymi działaczami związku. Podobno ponad 70% respondentów opowiedziało się za zmianą godła na logo. Milczenie oznacza zgodę, powtarzam po raz drugi. Tak więc wszystko przebiegło zgodnie z planem. Tylko trochę data wprowadzenia „nowego orzełka” działaczom nie wyszła. Zaaplikowali kibicom podwójny szok, bo debiut na koszulkach logo zaliczyło w Święto Niepodległości. I piękny plan legł w gruzach.
„Wygadana” Karina
Karina Majewska z Gimnazjum Miejskiego nr 3 w Mińsku w finale Ogólnopolskiego Konkursu Krasomówczego dla Dzieci i Młodzieży w kategorii gimnazjów stanęła na podium zwycięzców, jako trzecia. To najwyższe miejsce w tej kategorii, jakie udało się zdobyć młodym mińszczanom w piętnastoletniej już historii zmagań krasomówczych w naszym powiecie! Jak to się stało, że wzięłaś udział w konkursie krasomówczym? To był twój pomysł, czy ktoś cię do tego zachęcił? Karina Majewska (K. M.) – Dwa lata temu, na jednej z imprez zorganizowanych w Muzeum Ziemi Mińskiej usłyszałam Martę Bodecką, która mówiła tekst, jaki prezentowała na Konkursie Krasomówczym. I właśnie wtedy dowiedziałam się, że taki konkurs w ogóle istnieje. Pomyślałam, że też mogłabym wziąć w nim udział. Ale muszę się przyznać, że w natłoku szkolnych zajęć zapomniałam o nim. I jakiś rok temu, pani Joanna Janicka z mińskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego przypomniała mi o konkursie i namówiła do wzięcia w nim udziału. I tak to się zaczęło.
Kabaretowe sucharki
Ostatnio wszystko (no, prawie wszystko, jest kilka chlubnych wyjątków) dąży do modelu, jaki od wielu lat wypracowano w „Klanie” – dialogi bystre jak nasza Srebrna, niezbyt subtelne żarty, sprowadzanie człowieka do poziomu surykatki. A najbardziej mnie boli, że nawet kabarety w telewizji robią z nas homo idiotus. Jeszcze kilka lat temu (tak, dobrze to pamiętam!) TVP2 miała monopol na kabarety – pojawiały się nie częściej niż raz w tygodniu. Były dopracowane, miały początek, koniec, puentę, a czasem nawet morał. A teraz? Co kilka dni można zobaczyć jakąś powtórkę albo premierę, a w wakacje to już codziennie. Szkoda mi tuszu, czy raczej tonera na opisywanie takich „hitów”, jak „Kabaretożercy” czy „Stand Up”. Znalezienie tam kogoś zabawnego graniczy z cudem, podobnie, jak dogrzebanie się do diamentu w kupie... kompostu. Więcej artykułów… |
Reklama |